Hindus |
Wysłany: Nie Sty 08, 2012 10:48 pm Temat postu: |
|
Cytat: | Hindus, jesteś mistrzem |
Zdecydowanie nie – raczej zdesperowanym amatorem…
Cytat: | Nie myślałem, że coś z nich wykrzesasz |
Sam się dziwię – prawdę mówiąc od początku liczyłem się ze spektakularną porażką.
Inna sprawa, że dopiero za trzy tygodnie, będzie można coś wiążącego powiedzieć, gdy będę miał okazję sprawdzić buty w warunkach polowych – wtedy się okaże, co warta była moja robota…
Cytat: | Nie utwardzałeś niczym tej zelówki ? |
Producent tej skóry twierdzi, że ponieważ jest ona przeznaczona na podeszwy / zelówki butów już w jej procesie produkcyjnym została ona w tym celu odpowiednio utwardzona.
Cytat: | szacun za kawał roboty i determinacji |
Dziękuję – to wszystko z braku pieniędzy. Na trzewiki od Bergera normalnie mnie nie stać, a kolejnej pary STURM’a kupować nie zamierzam – bo było by to błędne koło. Uparcie więc łatam to co już mam – póki koszty tych napraw, to w głównej mierze moja robocizna…
Cytat: | Obawiam się tylko, że skóra juchtowa nie jest wystarczająco stabilnym podłożem dla gwoździ. Mogą wypadać. |
Niech tam sobie wypadają – najwyżej będę je na bieżąco uzupełniał – w obecnej sytuacji najważniejsze to już tylko, żeby to wszystko się jakoś kupy trzymało
Pozdro
Hindus
P.S. Dziadkowie ze strony mojej mamy mieli w latach 1958-86 warsztat szewski na ul. Polnej w Warszawie – mój zaprzyjaźniony szewc, to nie kto inny jak ich ówczesny czeladnik. Może więc coś w genach się dziedziczy, po przodkach… |
|
Hindus |
Wysłany: Nie Sty 08, 2012 5:53 pm Temat postu: Moje trzewiki STURM'a - reaktywacja |
|
Jeszcze w trakcie ostatniego dnia imprezy w Belgii, oświadczyłem oficjalnie, że nie odpuszczę moim trzewikom i mimo, że tym razem awaria wyglądała na poważną, jeszcze raz je wyremontuję.
Takie deklaracje, składane pod wpływem adrenaliny, która buzuje po imprezie, są fajne, do momentu, aż człowiek na trzeźwo nie zacznie ogarniać zagadnienia.
Sprawa tym bardziej była dla mnie skomplikowana, że mój zaprzyjaźniony szewc, ma w sezonie zimowym nawał roboty, więc mimo, że moją sprawę miał potraktować priorytetowo, to i tak zajęło by mu to kilka tygodni.
Nie było innej rady – trzeba było zakasać rękawy i samemu wziąć się do roboty.
Dla przypomnienia – tak wyglądały moje buciory zaraz po powrocie z Ardenów.
Przez chwilę zastanawiałem się nad jakimś sztukowaniem podeszwy (bo reszta trzymała się bardzo mocno), ale szybko poniechałem takich pomysłów.
Zerwałem całą podeszwę z zelówką.
Z płata juchtowej skóry o grubości 5 mm, który nabyłem za 35 LN wyciąłem nową podeszwę i zelówkę.
Tak jak kiedyś pokazał to Kolega Stadler w swoich trzewikach, a ostatnio widziałem to w buciorach Kolegów Otta i MichealH – też postanowiłem przyszyć podeszwę do korpusu buta.
Przetrasowałem otwory na szwy, nawoskowałem igły i dratwę i późnym wieczorem zasiadłem do szycia.
Wbrew moim optymistycznym oczekiwaniom, zadanie okazało się trudne, bo wymagające przede wszystkim cierpliwości. O ile przyszywanie boków było proste, o tyle pięty, a zwłaszcza czuba buta nie było już takie całkiem łatwe. Kilka razy całą robotę musiałem zaczynać od początku – spruwające odcinki już przyszyte. Złamałem dwie igły. Pokancerowałem sobie paluchy, ale w końcu po kilku godzinach walki, miałem satysfakcję, że udało się połączyć kadłub buta z jego dnem
Pociągnąłem jeszcze przestrzenie między krawędzią podeszwy, a brzegiem korpusu buta klejem, żeby miejsca te wzmocnić dodatkowo i uszczelnić, i poszedłem spać…
Następnego dnia rano zainstalowałem (nitując) stalówkę / sprężynówkę – to taka blaszka, która odpowiada m.in. za to, żeby but zachowywał cały czas mniej więcej taki sam kształt podeszwy (dobrze, że mój kolega poradził mi jeszcze w trakcie manewrów w Ardenach, żebym jej nie wyrzucał, bo okazało się, że w domu nie mam blachy o podobnych parametrach…).
Następnie z kawałka nieco cieńszej skóry (ok. 3,5 mm – resztka milicyjnego mapnika) wyciąłem wewnętrzną wkładkę, którą wkleiłem do środka.
Przykleiłem również obcas i zelówkę do podeszwy.
Po wyschnięciu kleju obcas dodatkowo przybiłem od środka
Na zelówce zaprojektowałem miejsce na gwoździe wzmacniające i na podkuwające
Nabiłem najpierw gwoździe wzmacniające, a potem całe okucie.
Nie ukrywam, że przez dłuższy czas wahałem się, czy jednak podeszwy i zelówki nie przykołkować, zamiast zbijać gwoździami – ale potem doszedłem do wniosku, że szkoda marnować kołki, na buty, które i tak już są skazane na zagładę (którą tylko nieco odsunąłem w czasie przez kolejny remont).
Na koniec całość natłuściłem solidnie i można biegać dalej…
…do czasu, aż coś się znowu nie urwie…
Celowo w ten sposób naprawiłem tylko jeden but. Drugi nadal się jeszcze całkiem nieźle trzyma. Po za tym cała zabawa jest pracochłonna i moja rodzina nie była szczęśliwa, gdy przez dwa dni pochłonięty byłem tylko tym zajęciem. W każdym razie polecam każdemu, kto ma choć odrobinę samozaparcia, bo jak widać w warunkach domowych da się to zrobić. Potrzeba tylko skóry (35 PLN za wystarczającą ilość surowca na dwie podeszwy i dwie zelówki), kleju, gwoździ, młotka, dratwy, wosku i cierpliwości. Przydatne jest również szewskie kopyto (ja za swoje dałem 20 PLN)…
Garść moich wniosków, po powyższym ćwiczeniu, skoro poznałem już dogłębnie strukturę tych buciorów:
1) oryginalna podeszwa w tych butach wykonana jest ze źle wyprawionej skóry, która po zawilgotnieniu i wyschnięciu traci szybko swój naturalny tłuszcz (i nie da się już tego procesu odwrócić nawet najsolidniej konserwując je rozmaitymi smarowidłami dostępnymi na rynku) – tym bardziej, więc odradzam pokostowanie – dodatkowo tylko przyspieszymy ten proces,
2) korpus buta celowo wykonany został ze skóry cieńszej niż w oryginalnych butach, gdyż łatwiej i szybciej można było ją kształtować na kopycie. Dlatego obawiam się, że kolejnym uszkodzeniem tych butach będzie podarcie się kadłuba buta (i to zapewne na czubie),
3) jak napisałem po wyżej – te buty są przez producenta skazane na zagładę – pierwszy etap problemów wiąże się z brakiem odporności kleju użytego do ich wykonania na wodę – buciory się więc rozklejają. Gdy uda nam się w miarę skutecznie pokonać ten problem, po paru miesiącach spotka nas niestety kolejna niemiła niespodzianka – skóra podeszwy połamie się jak tektura…
Pozdro
Hindus |
|